Nowy rząd, te same nadzieje
Mimo, że na oficjalne wyniki musimy jeszcze poczekać, wszyscy już dobrze wiemy, kto jest zwycięzcą tegorocznych wyborów parlamentarnych. Według sondażu late poll Ipsos stworzonego na potrzeby mediów zwycięzcą jest Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 37,7 proc. Partia ta zdobyła prawdopodobnie 232 mandaty w Sejmie i będzie mogła samodzielnie sformować rząd. Na pozostałych miejscach znalazły się takie partie jak: PO (23,6 proc. 137 mandatów poselskich), ruch Kukiz’15 (8,7 proc.- 42 posłów), Nowoczesna Ryszarda Petru (7,7 proc. – 30 posłów) oraz PSL ( 5,2 proc. -18 posłów). Jeden mandat w Sejmie przypadnie mniejszości niemieckiej.
Tak będzie wyglądał skład nowego parlamentu. Wybory zakończyły się wielkim triumfem prawicy. Jak wielkim, dokładnie jeszcze nie wiadomo, ale bezdyskusyjnie imponującym. Lewica poniosła gigantyczną klęskę. Równie wielką klęską można nazwać wynik PO. Ponad 14 procent to kolosalna różnica nie do przeskoczenia, nawet dla Ewy Kopacz.
Gdzie możemy szukać powodu tak słabego wyniku Platformy Obywatelskiej? Po pierwsze po ośmiu niezbyt udanych latach rządów jednej partii zmiana jest nieunikniona, ba nawet potrzebna. Druga sprawa – afery. Podczas rządów PO wyszło na jaw najwięcej skandali z udziałem polityków i przedsiębiorców w historii polskiego parlamentu. Afera podsłuchowa ekipę z Platformy pozbawiła w oczach wielu ludzi moralnej legitymacji do sprawowania władzy. Po trzecie- brak lidera. PO to partia przywódcza. Udając się na emigrację Donald Tusk pozostawił partię bez gardy, a rękawice przekazał osobie pełnej wigoru, ale jak już widać niezdolnej do zadania ciosu nacierającemu PiS- owi, a przede wszystkim niezdolnej do zwycięstwa. Wobec fatalnego wizerunku Platformy i żałosnego stanu lewicy, wiatr w plecy wiał tylko PiS-owi. Dodatkowo partia Ewy Kopacz nie miała żadnego pomysłu na kampanię. Bilbordy z pustymi hasłami i jazda autobusem po Polsce to za mało. Jedynym realnym pomysłem PO było straszenie wyborców PiS-em, jednak nawet to nie wypaliło.
Zobaczymy najważniejsze obiecanki PiS-u podczas kampanii wyborczej i czego będziemy od tej partii oczekiwać w momencie przejęcia sterów:
- Wprowadzenie w życie programu “Rodzina 500 plus”. Rząd ma znaleźć po 500 zł miesięcznie na drugie i każde kolejne dziecko w rodzinie. A w rodzinach, w których dochód jest niższy niż 800 zł na jedną osobę, 500 zł przysługiwałoby już na pierwsze dziecko. Program ma kosztować budżet państwa ok. 22 mld zł rocznie.
- gruntowny przegląd całego systemu emerytalnego, debatę publiczną, a następnie referendum z pytaniami o najważniejsze zasady tego systemu. Partia Jarosława Kaczyńskiego popiera projekt ustawy obniżenia wieku emerytalnego złożony przez prezydenta Andrzeja Dudę.
- 19 mld złotych z podatku VAT, 4,1 mld złotych z podatku CIT, ok. 3,5 mld złotych z podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. Łącznie 26,6 mld zł – tyle może zyskać budżet państwa na zmianach podatkowych, które proponuje Prawo i Sprawiedliwość
- Projekt ustawy wprowadzającej minimalną godzinową stawkę wynagrodzenia na poziomie 12 zł brutto. Beata Szydło zapowiedziała również, że partia przygotowała także Narodowy Program Zatrudnienia: 1,2 mln nowych miejsc pracy dla młodych ludzi do 35. roku życia. Program ma być wprowadzany w życie przy współpracy lokalnych samorządów i przedsiębiorców.
Obietnice piękne. Nasuwa się tylko jedno pytanie. Skąd nasze państwo weźmie na to pieniądze?
Jak zwykle po wyborach pozostaje nadzieja. Że nie będą to słowa, które włożymy między bajki. Zobaczymy czy większościowy rząd jest w stanie wykorzystać swoją siłę i pomysły do sprawnego kierowania krajem. Bo w tej naszej demokracji jesteśmy strasznie słabi. Tylko połowa Polaków bierze udział w wyborach, władza polityczna wciąż jest używana do rozgrywania własnych ambicji, które później odczuwamy my –obywatele i nasze kieszenie.
Najnowsze komentarze